poniedziałek, 21 stycznia 2013

Komu grzechy odpuścicie


Spowiedź tak zwana uszna – ileż napisano o tym słów, ileż traktatów całych. Praktykowana w kościele katolickim i prawosławnym, jako warunek odpuszczenia grzechów i jako jeden z sakramentów. Powstała w XIII wieku, ponad tysiąc lat od czasu, gdy Chrystus wypowiedział słowa cytowane przez Ewangelię – „Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, komu zatrzymacie, są im zatrzymane”. Nie ulega wątpliwości, że duchowieństwu bardzo na rękę było ustanowienie takiej formy spowiedzi, jako warunku odpuszczenia grzechów i, w efekcie, warunku zbawienia. Zwłaszcza, że niemal cała Europa była już chrześcijańska, pupruraci mieli więc dzięki niej łatwy i prosty wgląd w codzienność zwykłego ludu, jak i, co niebagatelne, w czyny i bezeceństwa królów, królowych i całych dworów. Znaczenia takiego narzędzia dla duchowieństwa, które, umówmy się, nie w stu procentach składało się z ludzi chcących tylko doprowadzić lud do bram nieba, przecenić się nie da. A wszystko to w imię przytoczonych prędzej słów Jezusa. Tylko czy aby na pewno Chrystus, wypowiadając je dwadzieścia wieków temu, chciał powiedzieć nam, że oto teraz, jak zgrzeszymy, to nie ma innego wyjścia, jak usiąść lub uklęknąć obok księdza i powiedzieć mu, co też zbroiliśmy? I czy na pewno chodziło o to, by temuż księdzu (kolejna umowa – nie zawsze przecież mistrzowi intelektu) dać prawo rozstrzygania o tym, czy nasze winy są dla Boga możliwe do odpuszczenia, czy też Bóg, mimo swej miłości do ludzi, tych win odpuścić nam nie da rady? Wątpię. Szczerze, to nawet nie widzę przesłanek, które kazałyby nam sądzić, iż Chrystus chciał powołania jakichś księży, On raczej powołał kościół równych sobie ludzi, prawdziwą wspólnotę. No i jeszcze - co z szarakami, którzy, biedni, tworzyli chrześcijaństwo zanim uznano, że tylko spowiedź na ucho księdza ma moc darowania grzechów?

Człowiek często, jak tylko zacznie coś znaczyć, zaraz wyobraża sobie, że jest nieomylny niemal, a pycha rozdyma jego ego do rozmiarów absolutnie monstrualnych. Stara Wiara obfitowała w prawa. Tysiące praw, reguł, zasad, nakazów i zakazów oraz ustalonych na setki okoliczności sposobów postępowania. Czasem tak absurdalnych, że w imię miłości do Boga robiono, kierując się księgami, rzeczy przedziwne, na których Bogu zwyczajnie zależeć nie mogło. I potem przyszedł Chrystus. Przyszedł po to między innymi, by powiedzieć nam, ze tamte prawa są nieważne, że one odwracają naszą uwagę od tego, co najistotniejsze, że ważne tak naprawdę są tylko dwie rzeczy – miłość do Boga i miłość do innych ludzi. Miłowanie się wzajem. Dobro. To dlatego Ewangelie, to całkiem chude książki, a nie opasłe tomiska. Bo prawda o zbawieniu jest prosta – miłuj swojego Boga i bliźnich, to wszystko. Ale miłuj naprawdę! Nie uważaj się za lepszego od kogokolwiek. Nie życz źle, nawet, jeśli bliźni myśli zupełnie inaczej, nie ubliżaj tylko dlatego, że ośmielił się powiedzieć rzecz, która się Tobie nie mieści w głowie, nie zabijaj tylko dlatego, że bliźni inaczej nazywa tego samego boga, czyli miłość właśnie, albo dlatego, że urodziła się gdzie indziej, niż ty i inną mówi mową.. W ogóle nie zabijaj. Tylko to o naszej wierze i warunkach zbawienia powiedział nam Jezus. A my, ludzie, za długo z tak prostym przesłaniem nie wytrzymaliśmy. Już w chwilę po jego odejściu znaleźli się tacy, co to zaczęli uznawać się za na tyle mądrych, by być uprawnionymi do INTERPRETOWANIA SŁÓW CHRYSTUSA. Skąd takie przekonanie, skąd TAKA PYCHA u nich? Gdyby Chrystus chciał nam dać Prawo Kanoniczne, po prostu by nam je przyniósł gotowe z sobą. Zapewne zdawał sobie sprawę z naszej ułomności i w życiu nie pozwoliłby na to, byśmy sobie sami ustalali skomplikowane prawa boże w oparciu o jego proste słowa, wiedziałby po prostu, jakim to grozi bałaganem. Ale nam Prawa Kanonicznego nie dał, tylko proste przykazanie miłości. Chciał odmienić nas, ludzi, byśmy zrozumieli, że najważniejsze jest dobro. A my, jak to my, zamiast próbować wszczepiać tę prostą prawdę w nasze serca, zabraliśmy się za Jego ewangeliczne przesłanie po to, by każde zdanie porozkładać na części i by z każdego Jego słowa wyprowadzić przynajmniej pięćdziesiąt zasad i reguł dobrej wiary. Mój Boże, kto nam dał do tego prawo?

Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a komu zatrzymacie, są im zatrzymane. Przeczytaj to zdanie jeszcze raz. Chrystus prawdopodobnie wypowiedział je do KAŻDEGO z nas (a nie tylko do księży), bo zawsze mówił do wszystkich, którzy tylko zechcą iść za nim. Komu we własnym sercu wybaczysz winę, krzywdę, jaką Tobie uczynił, temu ta wina w niebie nie będzie policzona. A komu ją zatrzymasz, ten będzie o niej myślał, będzie nosił ją w sumieniu i ten z tą wina stanie przed Bogiem. KAŻDY z nas ma dar odpuszczania grzechów. Poprzez proste, ale szczere przebaczenie. W imię miłości, a więc w imię samego Boga. Bo jedynym sakramentem jest miłość. Miłość człowieka do człowieka, człowieka do Boga i Boga do człowieka. I nie trzeba nikomu niczego szeptać do ucha. Choć jeśli to komu pomaga kochać, to może to robić, przecież to nie grzech.

3 komentarze:

  1. nie zgadzam się, że do tego by Jezus mi wybaczył potrzebne mi jest przebaczenie drugiego człowieka, który np. ma zatwardziałe serce. To Jezus jest sędzią sprawiedliwym i zna zamysły serc ludzkich. Spowiadam się Jezusowi w konfesjonale on mnie słucha i daje rozgrzeszenie przez usta kapłana, bądź nie daje jeśli nie obiecuję poprawy, ale to zależy ode mnie w każdej chwili mogę zmienić swoje życie i Pan mnie rozgrzeszy przez usta kapłana. A ci ludzie którzy nie wybaczają i zatrzymują grzechy innym, chyba nie są najlepszym materiałem na tych co by mogli decydować o czyimś odpuszczeniu grzechów. Tacy ludzie sami potrzebują lekarza Jezusa, który by uzdrowił ich serca i sprawił je zdolnymi do miłości. bo zatrzymanie komuś grzechów jest grzechem przeciwko miłości. Tylko Jezus ma zdolność odpuszczania grzechów, przez usta kapłanów. A kapłan ma w sobie ducha świętego zesłanego od Jezusa i ten duch daje mu mądrość i pozwala być ustami Jezusa miłosiernego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako ze kwestie jezykowe to ciezki temat.

    A moze mialo po prostu byc tak: Jesli komu grzechy odpuscicie beda i wam odpuszczone a ktorym zatrzymacie beda i wam zatrzymane.

    Testament byl tlumaczony mnoga ilosc razy i skad mamy miec pewnosc ze ktos czegos nie odjal swiadomie czy tez nieprzekrecil nieswiadomie ?

    Pozatym to ma wiekszy sens bo Jezus sam powiedzial ze jesli nie odpuscicie ludziom to i Ojciec wasz nie odpusci wam waszych przewinien. To ma sens i logike z calym nauczaniem wlaczajac w to modlitwe Ojcze Nasz itd..

    Odpuszczanie przez apostolow grzechow nie mialoby kompletnie sensu.

    Jesli przykladowo kogos skrzywdze to przepraszam Boga i tego kogo skrzywdzilem a nie ide do ksiedza i nie opowiadam mu historyjki co to zlego zrobilem nie wale sie w piersi przed osobami trzecimi a taka jest ksiadz bo on nie ma nic wspolnego z moim grzechem. Nie ma on pojecia o okolicznosci i sytuacji itd.

    OdpowiedzUsuń
  3. 39 yr old Dental Hygienist Esta Nye, hailing from Longueuil enjoys watching movies like Colonel Redl (Oberst Redl) and Slacklining. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Ram. mozna sprobowac tutaj

    OdpowiedzUsuń