środa, 23 stycznia 2013

Wysłałem sobie kartkę


Kolejny raz, jak co roku w grudniu, znalazłem w skrzynce pocztowej kartkę z życzeniami, którą to kartkę wysłałem sobie sam. No tak. Sam opłaciłem jej zakup, sam zapłaciłem za jej wysyłkę. Tylko, nie wiedzieć czemu, to nie ja jestem podpisany pod życzeniami. Na kartce odnalazłem podpis innego faceta. Nawet go znam. To znaczy, skojarzyłem jego nazwisko. I wiem, jak wygląda. Każdy tu u nas wie, bo plakaty z jego podobizną porozwieszane były jakiś czas temu po wszystkich słupach, a potem, przez miesiąc, wiatr je nosił po mieście razem z opadłymi w listopadzie liśćmi.

Spokojnych, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku życzy burmistrz mojego miasta, a pod spodem jeszcze imię i nazwisko, tak dla pewności, żebym nie pomylił z kim innym.

Niewiele rzeczy wkurza mnie w naszej demokracji tak, jak arogancja i chora duma demokratycznie wybranej władzy. To jest zdumiewające, jak sama świadomość tego, że pewna większość (jakiejś mniejszości, na ogół) zagłosowała „za” lub jak posiadanie pieczątki z funkcją wpływa na to, w jaki sposób ludzie się zachowują. Ten burmistrz czy starosta (co tu dużo gadać, także minister czy w ogóle szef czegokolwiek państwowego), jak tylko dostaje tę pieczątkę, zaczyna uważać, że jest władcą, jak kiedyś król. Natychmiast uznaje, że jest kimś wielkim. Kimś ważnym. Kimś nawet nieomylnym. I kimś godnym pokłonów i wszelkiego szacunku. Od razu! Zanim cokolwiek zrobi! A potem.. a potem niezależnie od tego, co zrobił.

To po co te kartki? I skąd, mimo przekonania o nieomylności i mimo pełni władzy ten leciutki niepokój? No tak, jestem przecież bogiem prawie, jestem burmistrzem przecież, ale niestety, jakiś idiota wymyślił demokrację i za jakiś czas znów będę musiał tak zakombinować, żeby mnie wybrali. Trudno, tak już jest. Na szczęście mamy tu w budżecie gminy trochę pieniędzy i mamy radnych, którzy o mojej nieomylności bardziej jeszcze przekonani są, niż ja sam (w końcu burmistrz, ważny i na pewno mądry gość), to się podrukuje fajne gazetki o sukcesach, zrobi się lokalny program TV, a w grudniu znów wyśle się kartki świąteczne i odpali się milion światełek na najwyższej w gminie, postawionej przed samym ratuszem, choince. Jasne, że zagłosują.

To wszystko nie tak powinno być. Człowiek wybrany przez społeczeństwo do sprawowania władzy powinien rozumieć, że jego praca, to służba na rzecz tego społeczeństwa, że obywatele, to jego pracodawcy, a nie poddani. Człowiek ów powinien też wiedzieć, że pieniądze, jakimi dysponuje, to nie pieniądze jego firmy, a pieniądze ludzi, w imieniu których rządzi. To oni powierzyli mu je, żeby z ich pomocą zmieniał ich świat na lepsze. Tych ludzi świat przede wszystkim, a swój prywatny na samym końcu.  Nie na odwrót.

Nie tak powinno być, ale tak jest. Wykorzystywanie pieniędzy publicznych do promowania własnej osoby czy ugrupowania jest u nas normą i chyba nic tego nie zmieni. Dlaczego? Bo to irytuje tylko nielicznych. Większość cieszy się i czuje się zaszczycona, że burmistrz o nich pamiętał.

Nie cierpię świątecznych kartek, które wysyłam sobie sam. A Ty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz