środa, 5 marca 2014

Polska-Szkocja 0:1 (ale na trybunach było sympatycznie)


Obejrzałem mecz. Polska-Szkocja 0-1. Kolejne zero coś tam. I komentarze, że chłopaki nie biegają, że za mało się starają, że to trzeba na 110 procent, bo to kadra, że jak się gra z orzełkiem na piersi, to trzeba płuca zostawić na murawie. Tylko, ze oni zostawili. Nie widać tego, bo ich płuca są upośledzone adrenaliną, strachem po prostu. Tak, STRACHEM! Strachem o to, co powiedzą media i ludzie po meczu. Strachem o to, czy dam rade zagrać tak, jak trzeba z orzełkiem na piersi. Więc wychodzą chłopcy na boisko, co to świetnie sobie tydzień temu radzili nawet w niezłych ligach, i grają, jak by im kto nogi powiązał. Nie na 110, na 200 procent grają, bo tyle trzeba  z siebie dać, żeby te powiązane nogi w ogóle chciały biegać. I schodzą z boiska pokonani, załamani, i jeszcze bardziej będą chcieć następnym razem i tym samym jeszcze bardziej nie będą móc. Jestem pewien, że gdyby nasza kadra, ta dzisiejsza, zagrała nie jako supernarodowa kadra, a jako zespół koleżków w koszulkach ze sklepu adidasa czy nike (ale bez orzełków), to by ograła te Szkocję 3:1. Ale oni grali jako kadra POLSKI, tej Polski, której kibice - a tam kibice - hejterzy i dziennikarze (może w odwrotnej kolejności), uważają, że to jest głownie honor i obowiązek, a potem dopiero zabawa i gra szmacianką. I dlatego znów giry jak z waty, stopy, jak posznurowane i wielki pot, ciężki wysiłek bez efektu. Naszej kadrze nie trzeba może nowego selekcjonera (choć przydałby się taki, który dałby im samym nazwiskiem trochę wiary i otuchy), tej kadrze potrzeba DOBRYCH PSYCHOLOGÓW! To wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz