tag:blogger.com,1999:blog-73520988058289407252024-02-08T13:27:35.122+01:00a teraz tak bardziej prywatnieJa Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.comBlogger23125tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-14637678223468779452015-07-31T00:06:00.000+02:002015-07-31T00:08:41.878+02:00Znamy imię tego dziecka!<span style="background-color: white; color: #242424; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 19px;">HURRRAAAA!!!! Znamy wreszcie to imię!!! Tak z dawna wyczekiwane, tak bardzo dla nas ważne imię! Znamy je w końcu! Uffff.... nie przeżyłbym kolejnego dnia czekania. Ja pitolę, nie przeżyłbym, kurna.</span><br />
<span style="background-color: white; color: #242424; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 19px;"><br /></span><span style="background-color: white; color: #242424; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 19px;">Nie rozumiecie mnie, prawda? Zaraz wam objaśnię, o co kaman. Moja radość odnosi się do publikacji z najwyższej części strony portalu gazeta.pl, gdzie taki oto tytuł dotarł aż do kory mej wzrokowej:</span><br />
<span style="background-color: white; color: #242424; font-family: Arial, sans-serif; font-size: 14px; line-height: 19px;"><br /></span>
<br />
<h1 style="background-color: white; font-family: Arial; font-size: 34px; font-stretch: normal; line-height: 40px; margin: 0px 0px 11px; padding: 0px;">
Znamy imię dziecka Pauliny Krupińskiej i Sebastiana Karpiela-Bułecki! </h1>
<div>
<br /></div>
<div>
(wykrzyknik oryginalny)</div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="color: #242424; font-family: Arial, sans-serif;"><span style="background-color: white; font-size: 14px; line-height: 19px;">No i sami powiedzcie teraz - czyż to nie wspaniale???</span></span></div>
Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-27871017048739140232015-07-03T01:42:00.001+02:002015-07-03T01:51:43.953+02:00Referendum przeprowadzę, nie chodzi mi o Polskę, tylko o władzę, tralala<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Obrzydził mi Komorowski polską politykę do reszty
ogłoszeniem referendum w sprawie „JOWów”, finansowania partii i interpretowania
spornych kwestii przez urzędy. Te jego wypowiedzi z chwil po tym jak okazało się,
że w pierwszej turze wyborów poniósł klęskę, były żenujące. Do teraz jest mi
nieswojo, jak sobie to przypomnę. To był taki skowyt, skomlenie raczej – oddam
wszystko, zrobię wszystko, zatańczę i zaśpiewam jeśli tego chcecie, tylko mnie
wybierzcie. Dlatego przegrał. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale referendum się odbędzie. Niestety. Trudno. A ostatnio
temat ów zaczął żyć nowym życiem. Jest tak, bo idąca ostro i pewnie po władzę
dla Jarosława Kaczyńskiego Beata Szydło proponuje
ciągle urzędującemu prezydentowi, żeby dopisał do referendum trzy kolejne
pytania. O wiek emerytalny, o wiek
szkolny i o Lasy Państwowe. Bardzo fajne pytania. Przychodzi do głowy takie oto
porównanie – ubiegający się o wybór na przewodniczącego samorządu szkolnego w
podstawówce domaga się szkolnego referendum z pytaniem – czy chcesz, żeby rok
szkolny trwał w naszej szkole tylko sześć miesięcy? Niepojęte jest, co
wyprawiają z nami nasi politycy. Jeśli pani Szydło chce nam zadać pytanie, czy
jesteśmy za skróceniem wieku emerytalnego, to ja to popieram pod jednym
warunkiem – że to pytanie zmienimy na tożsame, ale nieco przeredagowane – „czy chcesz,
aby Polskę za kilka lub kilkanaście lat dopadł kryzys taki sam, jaki teraz
przeżywa Grecja?”. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak można być tak bezczelnym w dążeniu po władzę? Bronisław
Komorowski się nie popisał ogłaszając referendum. Ja tak sobie myślę, że on
dostał ostro między oczy i go zamroczyło
i będąc jeszcze zamroczonym wymyślił, wymamrotał to referendum. Ale już
zachowanie PiS, pani Szydło i pokazywanie Polakom, że oto mogliby się
wypowiedzieć w sprawie emerytur, to czysta bezczelność. Jak,
pytam, jak przeciętny Polak ma odpowiedzieć rozsądnie na takie pytanie nie
będąc ani ekonomistą, ani socjologiem? Skąd ma się u niego wziąć niezbędna
wiedza i wyobraźnia ekonomiczna, by odpowiadając w referendum wiedział, co
oznacza TAK lub NIE dla Polski za 10 czy 15 lat, dla tego, jak żyło się będzie
jego dzieciom? NO SKĄD ON MA TO WIEDZIEĆ???? Te pytania, to zwykła, ohydna polityczna
manipulacja. Niestety skuteczna.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Demokracja, to nie jest ustrój doskonały. A już najmniej doskonałym
demokracji narzędziem jest referendum. Bo o ile najlepiej pokazuje, jakie ludzie
mają zdanie, o tyle to zdanie, biorąc pod uwagę kompetencje wypowiadających się,
często miast do sukcesu, doprowadzić może kraj do klęski. A jak kto się nie
zgadza, niech zarządzi w swoim domu referendum i zapyta dzieci, czy chcą, aby
ich kieszonkowe było od przyszłego miesiąca czterokrotnie wyższe.<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span>
<br />
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A tak na koniec – Panie prezydencie, z tym dopisywaniem się
do wycieczki albo do pamiętnika, to znów się Pan nie popisał. Taka prawda. Kolejny
procent albo dwa przechodzi na stronę Pis. A można było tak ładnie merytorycznie sprawę
załatwić.</span><o:p></o:p></div>
Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-68869429674945694852015-07-01T00:36:00.001+02:002015-07-01T00:36:04.368+02:00PO argumentuje, wyborca czuje<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Od wyborów prezydenckich, nieznacznie w sensie
matematycznym, a z kretesem w sensie politycznym przegranych przez Bronisława
Komorowskiego, cała batalia o władzę przeniosła się na nowe pole bitwy –
kampanię przed wyborami parlamentarnymi. Sukces Andrzeja dudy uskrzydlił PiS i
dał jego działaczom i zwolennikom już nie tylko wiarę, ale niemal pewność, że
na jesieni 2015 roku władza w Polsce ulegnie zmianie. Prawdę mówiąc owa pewność
bijąca z wypowiedzi co bardziej wylewnych polityków PiS zaczyna drażnić już nie
tylko tych , którzy rządów tego ugrupowania nie chcą, ale nawet tych, którzy
jeszcze przed chwilą chcieli ich na zasadzie pragnienia jakiejkolwiek zmiany z
założeniem (niekoniecznie słusznym), że każda zmiana da nam poprawę naszej
codzienności. Druga strona (dotychczasowej) sceny polskiej polityki dostała
prztyczka w nos. Nie, złe słowa. Przegrana ciągle urzędującego prezydenta była
niesamowicie silnym prawym (nomen omen) sierpowym, którego Platforma zwyczajnie
nie ustała. Dziś sytuacja wygląda tak, jakby walka na ringu nadal trwała, ale
wobec sporego zamroczenia PO PiS boksuje z dużą lekkością i co rusz do tamtego niespodziewanego
ciosu dokłada nowe, mniejszej może wagi, ale wobec wyczerpania przeciwnika
wystarczająco mocne, by ostatecznie posłać go na deski. Jak to się skończy?
Trudno powiedzieć. Być może (jak sądzi wielu politologów) jest już „pozamiatane”.
A może jest jakiś cień szansy, że losy walki da się jeszcze odmienić. W każdym
razie sztab treningowy PO nie chce się jeszcze poddawać i w narożniku wrze od
dyskusji, jak to dodać jeszcze sił partii, jak ułożyć skuteczną gardę przed
kolejnym ciosami i jak być może wyprowadzić jeszcze jakiś dotkliwe dla
przeciwnika uderzenie. Cóż, ta walka trwa już kilka ładnych lat, więc wszyscy
uczestnicy twardzi do bólu, nie uderzą sami otwartą dłonią w ring na znak
poddania walki. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<span style="line-height: 115%;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tak, narożnik PO kipi od pracy zmierzającej do poprawy
przebiegu meczu, ale jakoś nie widać, by cokolwiek z tego wychodziło. Kolejne
tygodnie przynoszą coraz to nowsze sondaże, w których PiS zaczyna machać dłonią
przez tylną szybę do znacznie już pozostającego w tyle PO. Nic się już nie da
zrobić? Wydaje mi się, że ludzie PO nie zrozumieli niczego z tego, co się
stało. Kiedy słucham kolejnych wypowiedzi ludzi PO w mediach, kiedy oglądam
kolejne konwencje i posiedzenia rządu
(włącznie z tym dzisiejszym, śląskim), to widzę jedno – PO z uporem maniaka
chce dowieść, że jest lepsza, przywołując rzeczowe argumenty i gołe fakty. Ludziom
z PO zdaje się, że są w stanie, używając logiki i rzetelnej prezentacji faktów,
przekonać Polaków, że dzięki rządom PO jest nieźle (już może nie bardzo
dobrze), a będzie jeszcze lepiej. BZDURA!!! PO MUSI zrozumieć, że wszyscy,
którzy takiej argumentacji chcą i potrafią słuchać, są już dawno po ich stronie
(no, część przeszła może ostatnio na stronę NowoczesnejPL). TU SIĘ NIC NIE DA
UGRAĆ!!! Komorowski nie przegrał na gruncie rozsądku i intelektu, a na gruncie
EMOCJI. I to do emocji PO musi zacząć się odwoływać, jeśli chce jeszcze zrobić
jakiś liczący się wynik jesienią. Pani premier musi się wyluzować. Musi
zażartować, najlepiej nawet z siebie. Ale nie na siłę, ot tak po prostu, jak
przy piwie. Niech przyzna się z uśmiechem do jakiejś własnej niedoskonałości, najlepiej
takiej, jaka jest cechą wielu Polaków (albo nawet Polek). Niech będą w jej
kontaktach z ludźmi choć chwile, kiedy nie będzie widać, że jest Panią Premier,
a jest po prostu zwykłą Polką swego pokolenia. Nich ludzie PO zaczną się
uśmiechać. Niech przestaną prawić niezrozumiałe nawet dla nich (to czasem
widać) mądrości, a zaczną mówić językiem ludzi. I niech zacznie pokazywać się
poseł Niesiołowski!!! To błąd, że się nie pokazuje, że wycofano go z debaty. To
właśnie Stefan Niesiołowski jest w swym image bardzo emocjonalny, a przez to zdaje
się być bardzo wiarygodny (jak Kukiz?). A kogo schować? Wszystkich
mądralińskich! Wszystkich najmądrzejszych na świecie ludzi partii z posłem
Szejnfeldem na czele. Kto ma możliwość, niech obejrzy raz jeszcze materiał z majowego
wieczoru wyborczego z udziałem tegoż posła. To, jak zachowywał się Adam
Szejnfeld, jak lekceważył adwersarzy, jak unosił się nie wiadomo z czego płynącą
wyższością w chwilach, kiedy trzeba było raczej pokazać pokorę, było żenujące. Ale
żenujące, to sobie mogło być, gorzej, że to ODEBRAŁO Komorowskiemu wszystkich
tych, którzy może zagłosowaliby na niego w drugiej turze, ale nie byli tego
pewni, za to oglądali ten przekaz. Nie chcę tutaj powiedzieć, że Adam Szejnfeld
i podobnie uprawiający politykę i myślący ludzie PO są jacyś źli. Oni po
prostu, ze swoją nieuleczalną miłością do twardych faktów i solidnych
argumentów (a braku zrozumienia dla prostych emocji prostych ludzi), nie pomogą
Platformie TERAZ. No, a tę nieuzasadnioną wyższość i „mądralińskość” powinni
spiłować, bo ta ani teraz, ani nigdy im nie pomoże.</span></span>Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-32790144554859042092014-10-28T19:32:00.004+01:002014-10-28T19:32:29.211+01:00Ukraina, Polska, patriotyzmCoraz więcej głosów krytyki na temat Ukrainy i Ukraińców w sieci i w prawicowej polityce. Co raz więcej stawiania znaku równości pomiędzy słowem Ukrainiec, a słowem banderowiec. I coraz ostrzejsze słowa i myśli tych, którzy w takim tonie się wypowiadają.<br />
<br />
To jest pułapka myślenia, którego głównym wyznacznikiem jest tak zwany patriotyzm. I do póki ludzie nie pozbędą się tej, będącej w istocie złem, bo nakłaniającej do pogardy, braku szacunku, bezpodstawnego poczucia wyższości, a często wręcz nienawiści idei, dopóty Ziemia nie będzie pięknym miejscem. Dopiero, gdy wyrzucimy z siebie myślenie "pod siebie", a zaczniemy "pod drugiego człowieka", dopiero, gdy szacunek do innych będzie brał górę ponad odrębnością i dopiero, gdy odrębność będziemy raczej chować, a pokazywać jedność (za 1000 lat?), dopiero wtedy będziemy ludźmi naprawdę, dopiero wtedy będzie możliwy triumf dobra nad złem i dopiero wtedy rodzice każdego narodzonego dziecka będą mogli spać spokojnie wiedząc, że ich pociecha nie zostanie zamordowana zwierzęco w jakiejś kolejnej, idiotycznej, patriotycznej (dla obu stron patriotyczne tak samo, a jakże!) wojnie. Patriotyzm i religie (które nie zrozumiały do dziś, czym są i że powinny po prostu krzewić miłość) są wespół przyczyną największych i najokrutniejszych krzywd i losów ludzi. Ludzi zwykle całkowicie bezradnych, nie rozumiejących, a często uśmiechniętych nieświadomie malutkich dzieci.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-26478222352319265152014-03-05T23:08:00.000+01:002014-03-05T23:14:30.026+01:00Polska-Szkocja 0:1 (ale na trybunach było sympatycznie)<br />
<div class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 7.5pt;">
<span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: ZH-CN;">Obejrzałem mecz. Polska-Szkocja
0-1. Kolejne zero coś tam. I komentarze, że chłopaki nie biegają, że za mało
się starają, że to trzeba na 110 procent, bo to kadra, że jak się gra z
orzełkiem na piersi, to trzeba płuca zostawić na murawie. Tylko, ze oni
zostawili. Nie widać tego, bo ich płuca są upośledzone adrenaliną, strachem po
prostu. Tak, STRACHEM! Strachem o to, co powiedzą media i ludzie po meczu.
Strachem o to, czy dam rade zagrać tak, jak trzeba z orzełkiem na piersi. Więc
wychodzą chłopcy na boisko, co to świetnie sobie tydzień temu radzili nawet w
niezłych ligach, i grają, jak by im kto nogi powiązał. Nie na 110, na 200
procent grają, bo tyle trzeba<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>z siebie
dać, żeby te powiązane nogi w ogóle chciały biegać. I schodzą z boiska
pokonani, załamani, i jeszcze bardziej będą chcieć następnym razem i tym samym
jeszcze bardziej nie będą móc. Jestem pewien, że gdyby nasza kadra, ta
dzisiejsza, zagrała nie jako supernarodowa kadra, a jako zespół koleżków w
koszulkach ze sklepu adidasa czy nike (ale bez orzełków), to by ograła te
Szkocję 3:1. Ale oni grali jako kadra POLSKI, tej Polski, której kibice - a tam
kibice - hejterzy i dziennikarze (może w odwrotnej kolejności), uważają, że to
jest głownie honor i obowiązek, a potem dopiero zabawa i gra szmacianką. I dlatego
znów giry jak z waty, stopy, jak posznurowane i wielki pot, ciężki wysiłek bez
efektu. Naszej kadrze nie trzeba może nowego selekcjonera (choć przydałby się
taki, który dałby im samym nazwiskiem trochę wiary i otuchy), tej kadrze
potrzeba DOBRYCH PSYCHOLOGÓW! To wszystko.</span></div>
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-78907381899480847822014-01-25T02:33:00.001+01:002014-01-25T02:44:12.190+01:00Czy Bóg jest wszechmogący?Zwykło się mówić, tu, u nas, ze Bóg jest wszechmogący. I dziwią się ludzie i poddają w wątpliwość jego istnienie widząc kataklizmy, ból innych, czy przeżywając własne, nie do zniesienia cierpienia. Nic dziwnego. Doprawdy trudno jest rodzicowi, który stracił ukochane dziecko, uwierzyć w istnienie Dobrego Boga. Ale On jest dobrem po prostu. I miłością. I jest wszechmocny tam wszędzie, gdzie jedynie jest dobro i miłość. A nasza Ziemia nie jest takim miejscem. Bo u nas więcej chyba nawet zła i nienawiści. Więc jest ten nasz najbliższy świat areną, na której dobro toczy walkę ze złem, a miłość z nienawiścią. To nasze dobro i nasze zło. I jedno i drugie pochodzi od nas. I nie jest to równa walka, bo zło sięgać może po wszelkie metody, po kłamstwo, zdradę, manipulację, zniewagę, a nawet śmierć, zaś dobro tylko prawdą i miłością może wojować. I będzie ten nasz Bóg, a ich Allach, czy tamtych jeszcze Jahwe Bogiem wszechmogącym wtedy, kiedy my wyrzucimy z siebie całe zło. Całe, od chęci zabicia wroga ze znienawidzonego plemienia, poprzez nienawiść żywioną wobec kogoś, kto po pijanemu jadąc zabił innych, aż po zwykłe nielubienie córki sąsiadów za to, że ma może ładniejsze oczy lub lepsze oceny, niż nasz własna. Jeśli stać nas będzie na wyrzeczenie się wszelkiego zła, nie w modlitwie jakiejś, a w naszych myślach i życiu codziennym, jeśli wszystkich nas stać będzie, ba, jeśli normą wręcz stanie się szacunek do KAŻDEGO człowieka, wtedy bóg nasz, jakkolwiek by się zwał, będzie wszechmogący. I być może wtedy nikt już nie będzie cierpiał. Bo cierpienie nie pochodzi od dobra. Ono pochodzi od Zła. Tego, które jest w nas.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-84507298976249413392014-01-08T22:07:00.000+01:002014-01-08T22:07:05.322+01:00Niechże juz lepiej ta Platforma przegra wybory.Tak sobie właśnie myślę. Patrze na tę beznadzieję polskiej polityki i na tragiczną w skutkach groteskowość walki o władzę na wszelkich szczeblach i myślę - niechże już to PiS dostanie tę swoja wymarzoną władzę. Niech Kaczyński pokaże niezapiękny uśmiech triumfu, niech Hofman za jego plecami uśmiechnie się skrycie uśmiechem sprytnym, niech się nawet Macierewicz weźmie za MSWiA, a Fotyga na nowo za MSZ. Niech to się WRESZCIE stanie. Tak, bo wygrana PiS będzie dla Polski bardzo dobra. Pomyślcie. Jeśli PiS nie wygra wyborów i nie będzie rządziło, to kolejne cztery lata upłyną w identyczny sposób, jak te obecne. PO NIE ZROBI NIC, by naprawić Polskę, bo naprawa Polski wymaga kolejnych wyrzeczeń. A jeśli by Tusk pisnął tylko o wyrzeczeniach, zostałby zmiażdżony prze PiS i media.Więc jeśli wygra PO, nie zrobi nic w nadziei, że jakoś przetrwa czas, w którym może PiS samo się wykończy. Ale PiS się samo nie wykończy, bo brak reform, to w dłuższej perspektywie pogorszenie jakości życia w Polsce. No ale gdyby jednak PiS wybory wygrało, to w ciągu kilku miesięcy okazałoby się, że co innego, to wmawianie kitu słabiej wykształconym Polakom, a co innego władza. Kiedy się rządzi, trzeba umieć się jednoczyć ponad choćby wewnętrznymi podziałami, trzeba umieć nie podkładać sobie świń w ramach własnej partii, trzeba być na czasie i umiejętnie korzystać z nowoczesnych technologii. Tego PiS nie umie i nie będzie umiało. PiS da nam rządy oparte na takim mniej więcej schemacie, na jakim dziś działa komisja Macierewicza. Kto chce sobie wyobrazić, jak będzie działa rząd PiS i na jakiej podstawie będą podejmowane w nim decyzje, ma idealny przykład w tej właśnie komisji. Taki mały trial. I jeśli nawet wtedy (gdy już PiS wygra) 25% omamionych z omamu nie wyjdzie, to pozostałe 75% tak się wnerwi, że rządy PiS skończą się jeszcze szybciej, niż skończyły się ostatnio. A w ich czasie być może przeorganizuje się i odświeży nowoczesna część Polskiej sceny politycznej. To byłby najlepszy scenariusz dla naszego kraju. Więc nie bójmy się aż tak rządów PiS, bo choćby nie wiem co, 75 procentowego niezadowolenia nie zagłuszą, będą musieli odejść z podkulonymi ogonami i być może już nigdy nie wrócą, a za to przyczynią się do odświeżenia naszej polityki, co wydaje się być nie tylko wskazane, ale wręcz koniczne.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-89957656973014425582014-01-02T20:50:00.000+01:002014-01-02T20:52:53.413+01:00Koszmarny wypadek w Kamieniu Pomorskim<br />
<div class="MsoNormal">
Tragedia niewyobrażalna. Jak każda, kiedy ginie dziecko i
zostawia osieroconych rodziców, lub kiedy jest na odwrót i kiedy malutkim
dzieciaczkom ktoś odbiera mamę i tatę. Tego faceta zapewne osądzą i wszystko
wskazuje na to, że dostanie sporo lat. I dobrze. Ale są jeszcze one - dzieci.
Ten człowiek zabrał im wszystko, co miały. Bo dla takich dzieci rodzice są
ABSOLUTNIE WSZYSTKIM, co mają. I myślę sobie, że sprawiedliwym standardem w takich sytuacjach powinno być to, że temu, kto sprawił, ze dzieci tracą rodziców, odbiera
się wszystko, co on sam ma. Sąd, poza karą pozbawienia wolności, powinien
zasądzić również dożywotnie renty dla osieroconych dzieci, a obowiązek
opłacania tych rent powinien zawsze w pierwszej kolejności ciążyć na sprawcy.
Oznaczałoby to, że już dziś komornik powinien zająć wszelki majątek sprawcy, a
po spieniężeniu go przekazać uzyskane środki na celowy fundusz rentowy tych
dzieci. Dodatkowo, w przypadku zwolnienia sprawcy z aresztu, powinien on mieć
obowiązek dożywotniego łożenia na te dzieci (choćby już dziećmi nie były), od
którego to obowiązku zwalniać mogłoby tylko oświadczenie woli osieroconej
ofiary. Kiedy pozbawiasz kogoś bezbronnego, małego, dzieciaczka po prostu,
wszystkiego co ma, sam powinieneś stracić wszystko, co masz. Oczywiście jest tu
kilka kwestii do dopracowania (bo taki degenerat mógłby potem chcieć zgładzić
te dorosłe już dzieci, żeby uwolnić się od finansowych obowiązków), ale to jest
do ogarnięcia mądrymi zapisami. W każdym razie koleś do końca życia powinien w
części choć żyć dla tych dzieci. To pewne. </div>
Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-53280118839512902612013-12-11T23:47:00.000+01:002013-12-11T23:51:34.672+01:00Maluszek i choinka<br />
<div class="MsoNormal">
Ida święta. W około zaczyna się szaleństwo, wszędzie reklamy
z kolędami i świątecznymi piosenkami zza oceanu. I dylemat wcale nie odwieczny –
co komu w prezencie? Tak! Nie odwieczny! Choć zdawać by się mogło co niektórym młodszym,
że i owszem. Ale jeszcze w czasach, gdy rok nazywał się na 198, czyli raptem
te trzydzieści lat temu, pod choinkę można było kupić niemal cokolwiek, co kupić się w ogóle dało, bo i
tak nikt niemal nic nie miał. Nie do wiary? Tak, nie do wiary, ale tak było.
Pamiętam, że jako gdzieś tak dziesięcioletni chłopak miałem jedną naprawdę
porządną zabawkę – resoraka, którego tata przywiózł mi z delegacji z Katowic.
To był mój wielki powód do dumy (że go mam - tego resoraka, no i tego tatę!). Taki resorak, jakiego dziś kupisz za dziesięć złotych w byle sklepie. A Gwizdka? Czekało się na prezenty, a jakże.
I to jak się czekało. Nawet bardziej, niż dziś. I dostawało się to, co rodzice (nie!! Gwiazdor!!)
mogli dać. Jakieś klocki, jakąś tablicę i kredę, książkę. I było cudownie.
Kocham swoje dzieciństwo. Ach, każdy kocha przecież. No w końcu było się
młodszym o te kilkadziesiąt lat, to jak nie kochać.
Ale ja pamiętam nie tylko to, ze byłem mały. Także to, że pośród otaczającej nas
wszystkich materialnej mizeroty, na pierwszy plan wychodziły nasze uczucia i
emocje. Moje dziecięce także. Co roku jednym z piękniejszych gwiazdkowych
prezentów było dla mnie ubieranie choinki. Ten nastrój, znoszenie kartoników z
bombkami ze skrytki w przedpokoju, najpierw lampki, potem ozdoby, potem wata i
lamety, i te kolorowe światła i cienie na ścianie pokoju, w którym stanęła
choinka. Nigdy tego nie zapomnę. Nie pamiętam już niemal żadnego prezentu, ale
te światła i cienie i widok latarni oświetlającej tańczące płatki śniegu, widok
z okna pokoju babci, tego nie zapomnę nigdy.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Kiedy przed chwilką usiadłem do komputera, żeby napisać ten
post, to wcale nie o tym chciałem, co powyżej. Ot tak, jakoś się zapomniałem,
poniosło mi duszę. Chciałem o naszych dzisiejszych dzieciach. I o tym, co może im
sprawić radość. Właśnie z moją Iskierką kombinujemy, co mógłby Gwiazdor przynieść
naszej najmłodszej pociesze. Półtora roku. Żoncia maltretuje tablet i pokazuje
kilka fajnych pluszaków na baterie. Ten skacze, ten śpiewa, a ten powtarza to,
co się do niego mówi. Super zabawki. Mikroprocesorowe. Mówię -<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>a może jakaś farma ze zwykłymi figurkami
zwierząt – nie, starsza ma i starczy. A może zwykły pluszak przytulak? No co ta
za prezent gwiazdkowy w ogóle… No dobra. Niech coś będzie na baterie, skoro już być
musi. Ale niech będą też te kolorowe światła i cienie na ścianie. Żeby miała co pamiętać.</div>
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-41536507865863558822013-09-05T13:13:00.003+02:002013-09-05T13:13:54.383+02:00Polska suwerenna tylko na jeden sposób<br />
<br />
Jarosław Kaczyński straszy nas, że jeśli nie zapiszemy w konstytucji, iż nasze prawo jest ponad prawem Unii, to Polska straci suwerenność. Jego zdaniem już właściwie straciła. No, czyli zlikwidujmy tę Unię, pozamykajmy granicę. Będziemy wtedy wszyscy suwerenni. jak przed II wojną światową. I zabijajmy się, wysyłajmy na śmierć ludzi o byle kawałek ziemi, o byle grosz, o innego boga, o "honor". Tak jest fajnie wg prezesa. I nie mówcie, że on nie myśli o wojnach i o umieraniu młodych ludzi i dzieci na frontach. Nawet, jeśli mu to nie w głowie, to jest to NATURALNĄ konsekwencją cofania się do starej wizji Europy, do wizji w pełni suwerennych państw narodowych. Poza tym - oni (PiS) uwielbiają te chwile w Polskiej historii, kiedy umierali polscy żołnierze, harcerze, dzieci - czyż nie? Poszczególne stany w Ameryce (jako suwerenne jeszcze państwa) też się lały pomiędzy sobą tak długo, aż się zjednoczyły w jedną wielką, wielojęzyczną federację. I od tamtego czasu nie znają wojny innej, niż prowadzona poza granicami kraju (jeśli nie liczyć 11 września). My dziś mamy wybór - możemy stworzyć silną i nie znającą wojny Europę, albo możemy podzielić się znów na kawałki i czekać na moment zapalny, który kiedyś na pewno się zdarzy.<br />
<br />
Jarosław Kaczyński walczy o głosy. Jak zwykle stawia na zagubionych, na niewykształconych, na nie rozumiejących, na tych, którzy zawsze winy za swój kiepski los szukać będą poza sobą, na tych, którzy wolą pasem dziecku na dupę przyłożyć, niż zastanowić się, jak mu wytłumaczyć, na tych, którzy zażartą kłótnię z wrednym sąsiadem sąsiadem i rodziną byłego małżonka mają głęboko w sobie. Takich ludzi jest w Polsce ciągle bardzo dużo. On o Tym wie. On głupi nie jest.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-83971520901134258892013-03-29T22:02:00.000+01:002013-03-29T22:05:45.409+01:00Złego człeka łatka Piłata<br />
<div class="MsoNoSpacing">
To co z tym Piłatem, taki był niedobry? A co by było,
gdyby jednak się nie ugiął pod presją tłuszczy i nie wydał Chrystusa na śmierć?
Można rzec – nie byłoby Wielkiej Nocy, ale też nie byłoby Odkupienia. No to
jak, to nasz chłop, ten Piłat, że dzięki niemu mamy Odkupienie, czy nie nasz,
bo jednak to Odkupienie, to śmierć Chrystusa? To jest dylemat. Zwłaszcza, gdy weźmiemy
pod uwagę to, co mówimy sami o tamtych wydarzeniach, że były one elementem
Bożego Planu. Na swój sposób musiał też elementem tego elementu być i sam Piłat.
Bez niego nie zadziałałby plan, nie byłoby zabawienia. I jeśli ja sam teraz
zastanawiam się w duchu nad tym, jak to być mogło i dlaczego, to przychodzi mi
taka jedna myśl – że Boży Plan zakładał kilka ścieżek rozwoju. Co do sedna był
on może jednak próbą. Sprawdzeniem, czy jesteśmy raczej źli, czy dobrzy. I
gdyby Piłat zrobił inaczej, gdyby tłum inaczej krzyczał, bylibyśmy może
zbawieni już na ziemi. Bez umierania Chrystusa, i bez krzywd, jakie do dziś
niewinnym niesie zło.</div>
Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-54938223162844982742013-03-07T10:32:00.000+01:002013-03-07T10:33:51.505+01:00Wałęsa boi się tylko BogaTak, tak powiedział ostatnio były prezydent. Że przepraszać nikogo nie będzie i że boi się tylko Boga. A ja myślę, że Bóg, to akurat jest miłosierny i obawiać się Go nie trzeba. Bać powinniśmy się własnej głupoty.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-20642374551959075652013-02-28T00:14:00.000+01:002013-02-28T00:14:27.052+01:00Czy wolno czcić obrazy i figurki?
<br />
<div class="MsoNoSpacing">
Całkiem niedawno pewien facet wpadł do jasnogórskiego
klasztoru i usiłował zniszczyć najbardziej czczony w Polsce obraz maryjny. Nie
byłoby w tym może wiele dziwnego, gdyby wyznał potem, że jest ateistą albo
nietolerancyjnym wyznawcą innej (zwykle pięknej w ideach) religii.
Zrozumielibyśmy mimo oburzenia, gdyby wyznał, że czynem swym zwalczyć chciał wiarę
w chrześcijańskiego Boga, że chodziło mu o ty, by ludzie uznali, iż skoro
doszło do zbezczeszczenia czegoś tak adorowanego, to znaczy, że to coś, ten
przedmiot, nie może być niczym szczególnym, że nie może być w nim boskich sił. Przecież
gdyby były, to by do tego nie dopuściły. Jednak nie takie były tego człeka
motywy. On powiedział po zdarzeniu, że chciał zaprotestować przeciw czczeniu wizerunków
istot boskich, bo zabronił tego sam Chrystus. Czcić mamy Boga, a nie jego
namalowane ręką ludzką podobizny. Miał człowiek rację, czy nie?</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Moje zdanie jest takie – człowiek dojrzale miłujący
świat, ludzi, a w ludziach Boga, nie potrzebuje figur, malowideł czy
wizerunków. Nie są mu do bycia świętym potrzebne. Jednak nie oszukamy naszej
natury – lubimy po prostu zmaterializować choć w części to, co czujemy, co
siedzi w naszych duszach i w naszych duchowych przekonaniach. Dlatego człowiek
od zarania dziejów tworzył materialne podobizny przedmiotu wierzeń, a często
później te podobizny same w sobie obdarzał czcią i uznawał za boskie. I jest
tak do dziś. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Więc miał ów agresor rację, czy nie? Otóż myślę, że on
sam był do tej racji przekonany, a nawet obsesyjnie był z nią związany. I to
było powodem pamiętnej napaści. Ale myślę też, że jednak w dużej mierze się
mylił. Jak zapewne, czytelniku, zauważyłeś już z poprzednich moich wpisów,
nie<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jestem zwolennikiem kościoła
katolickiego, jako organizacji i jako sformalizowanego tworu mającego
przeświadczenie o nieomylności w sprawach związanych z nauką Chrystusa. Mam wręcz
przekonanie o tym, ze kościół katolicki od setek lat jest koszmarnie daleko od
tego, co chciał nam zakomunikować Chrystus. No bo mało w kościele zwykłej,
szczerej,<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>prawdziwej miłości do KAŻDEGO
bliźniego. Tak, ale tamten facet z Jasnej Góry racji nie miał.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nie jest błędem kochanie Boga (jakkolwiek ktokolwiek Go
rozumie) dzięki obrazom, a nawet poprzez obrazy, błędem jest kochanie obrazów.
Jeśli więc patrzymy na obraz jasnogórski, jak na okno, przez które łączymy się
dobrem i miłością absolutna, to to jest wspaniałe. Jeśli zaś klękamy przed tym
obrazem i myślimy sobie, że on sam jest istotą boską i przedmiotem naszych
wierzeń, to zamieniamy go w bożka, a siebie zamieniamy w pogan.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Człowiek często nie potrafi żyć duchowo pięknie bez
symboli tego, co go uduchowia. To dlatego tak wiele powstaje obrazów, rzeźb, a
nawet całych świątyń. W istocie nie są one potrzebne do bycia dobrym
człowiekiem (nie są więc konieczne do życia zgodnie z nauczaniem Chrystusa).
Jednak symbole te <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>co niektórym, tym słabszej,
mniej świadomej wiary ludziom (a jednak gorąco wiary i Boga pragnącym) bardzo w
byciu dobrymi pomagają. I jeszcze jedno. Siła wspólnoty. Taki obraz potrafi
skupić przed sobą naprawdę wiele dobra. Owszem, wiele osób klęczących przed nim
uważa się tylko za dobrych, a w istocie nienawidzą szczerze sąsiadów, niektórych
znajomych a nawet członków rodziny lub kogoś, kto wręcz właśnie klęczy obok.
Jednak wiele z kłaniających się Bogu przed obrazem ludzi, to ludzie dobrzy
naprawdę i jeśli są ich setki, to to połączone, zebrane razem dobro może mieć
szczególną moc. I często taką ma. </div>
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-27743870424414480202013-02-12T21:51:00.000+01:002013-02-21T23:22:46.831+01:00Benedykt XVI abdykował - no to co teraz z nami będzie???<br />
<div class="MsoNoSpacing">
O co ten cały hałas? Nie wiem. Normalny, na dobrą sprawę
zwykły, starszy człowiek uznał, iż obowiązki, jakie ciążą na nim z racji
pełnionej funkcji są dla niego nie do udźwignięcia i odpowiedzialnie
postanowił złożyć wymówienie. Po prostu. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Owszem, stanowisko to dość ważne dla ludzkości, bo to
urząd papieża, szefostwo jednej z największych na świecie organizacji. Na
dodatek organizacji, która ma realny, niemały wpływ na życie zrzeszonych w niej
ludzi, oddziałując wprost na ich poglądy w dziedzinie etyki, na podejmowane
przez nich najważniejsze życiowe decyzje, na to, co dla człowieka chyba najważniejsze
– hierarchię wartości i podział na dobre i złe. Ale to ciągle zwykła decyzja o
rezygnacji człowieka z wykonywanej funkcji, i nic więcej.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Owszem, dla wiernych Kościoła Katolickiego może mieć
znaczenie odpowiedź na pytanie „dlaczego?”. Jednak, wiedząc, znając historię urzędu
papieża i historię całego kościoła (rozumianego nie po chrystusowemu, a jako
organizacja stworzona przez ludzi) pewność mieć można, że prawda albo jest
trywialna (zły stan zdrowia, niedopasowanie psychiki do specyfiki urzędu itp.),
albo nikt nigdy jej nie pozna lub przynajmniej nie będzie mógł być pewien, że
ją zna.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Pamiętajmy, cała watykańska organizacja, wszystkie reguły,
jakie nią rządzą, zostały stworzone PRZEZ LUDZI. Ludzi, a nie Boga. Ja osobiście,
mam wrażenie, że odkąd tylko zaczęła powstawać (już u zarania będąc przesycona
chciwością, rządzą władzy i fałszem), wprawiać mogła Boga jedynie w złość (o
ile gniew jest czymś, co Bóg może odczuwać). Dziś Watykańskie państwo, wraz z
całym kościołem, jaki reprezentuje, rządzi się wielkimi, opasłymi tomami
zawierającymi tysiące przepisów, praw i prawd, z których 99,9% wymyślono tu, na
Ziemi albo po to, by sprawniej zarządzać duszami i łatwiej sprawować i utrzymywać
nad nimi władzę albo, może i nawet czasem w dobrej wierze, próbując w sposób
całkiem nieuprawniony interpretować to, co mówił do nas sam Chrystus.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Tak, to my, ludzie, przez ostatnie dwa tysiące lat
stworzyliśmy sobie nowe prawa, całkiem na wzór tych starych, które Jezus
przyszedł właśnie obalić i w miejsce których zaproponował nam to jedno
najprostsze – miłujcie się wzajem. To my, ludzie, ustanowiliśmy urząd papieża
(nawet, jeśli Chrystus jakoś szczególnie namaścił Piotra, to nic nie mówił,
żebyśmy mu na siłę szukali następcy), W tym kontekście dziwi konsternacja
wyrażana tym wielkim, powszechnym „O jejku, CO TERAZ BĘDZIE???”. Normalnie będzie.
Nawet, jak kościół katolicki ma pewne braki w swoich księgach i nie bardzo wie,
jak sobie z sytuacją poradzić, to sobie księgi raz dwa pouzupełnia, utworzy
nowe interpretacje starych interpretacji i wszystko będzie OK. Pomyślicie może,
że jestem przeciwnikiem urzędu papieża, że sądzę, iż kolejnego nie powinno się
może wybierać, a kościół powinien upaść. Nie, to mylne przekonanie. Jestem rozgoryczony
tym, co kościół katolicki, przez niemal dwa tysiące lat, zrobił z piękną i
prostą nauką Chrystusa, jak ją wypaczył powodując, że dziś miliony ludzi
wykonują nakazy i zakazy narzucone przez duchowieństwo sądząc, że postępują
tak, jak chciałby Jezus, a w istocie postępują nierzadko dokładnie odwrotnie.
To wielka, niewybaczalna wina kościoła. Natomiast wiem doskonale, że gdyby dziś
kościół katolicki rozpadł się, gdyby zabrakło mu przywódcy, to byłaby to wielka
katastrofa. Katastrofa polegająca na chaosie. Bo dziś wielu, pozbawionych etycznego
i duchowego, osobistego przewodnictwa kościoła, pogrążyłoby się w absolutnym
wewnętrznym nieładzie, a z tego mielibyśmy tragedię o niespotykanej dotąd
skali. Więc niech będzie nowy papież, niech trwa kościół. To dziś, skoro sprawy
zaszły tak daleko, jest potrzebne wielu wielu ludziom. I tak się stanie, to
żaden problem. Gorzej, że byłoby cudownie, a nie będzie, gdyby ten kościół
zechciał wrócić do korzeni, do Ewangelii, do słów Chrystusa. Gdyby zechciał
zauważyć, że absolutna większość praw, jakie ustanowił, to prawa z palca
wyssane, nie osadzające się w tym, do czego Jezus chciał nas przekonać. Gdyby Watykan
zechciał zobaczyć, że prawa te są swoistym aktem bezczelności wobec samego
Boga, bo wynikają zwykle z prób INETRPRETOWANIA bożych słów. Bóg, powiem to po
raz wtóry, gdyby chciał, żeby prawa kościoła wyglądały tak, jak je kościół „wyinterpretoewał”,
to byśmy już takie gotowe od Boga owe prawa dostali.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Przysłuchajcie się dziś dyskusjom, jakie przetaczają się
masowo przez wszystkie stacje telewizyjne. Wypowiadają się wierni, duchowni, dziennikarze
„od wiary”. Przysłuchajcie się im dobrze. Padają tysiące słów. Czy
słyszeliście, żeby ktoś, ktokolwiek, choć w jednym zdaniu, zacytował CHRYSTUSA?
Nie? Przecież sprawy idą o najważniejsze dla kościoła, rzec można egzystencjonalne
sprawy, prawda? I w takich sprawach nie ma miejsca na choćby jedno zdanie tego,
którego ukrzyżowaliśmy i który dał nam prawdziwą wiarę? Nie dziwi Was to? Nie
uświadamia, jak strasznie daleko jest dziś kościół od Chrystusa? Jak w istocie
nadal go krzyżuje? Te gadające głowy gadają o wszystkim, prognozują,
interpretują przypadki historyczne, zastanawiają się nad tym, co przepisy
kościoła itd., a w ogóle nie mówią o najprawdziwszym prawie bożym. Miłuj
bliźniego swego. I Boga miłuj. Wszystko jedno, kto będzie Tobie w tym miłowaniu
przewodził. Miłuj. Każdego. Żonę, która czasem potrafi dopiec, męża, który o
wszystkim zapomina, dzieciaczki rozwydrzone czasami, rodziców, choćby Cię
wnerwiali niedzisiejszością i wtykaniem nosa w nie swoje sprawy, sąsiada, za
którym nie przepadasz i który obrabia Tobie tyłek na osiedlu, byłą/byłego (jeśli
masz takiego kogoś), choć to bardzo trudne, szefa w pracy, żula pod mostem, po
prostu miłuj. Miłuj, znaczy SZCZERZE dobrze życz. I, w ramach rozsądku i możliwości,
pomagaj, gdy trzeba. To wszystko. Bardzo proste i bardzo trudne zarazem. O ileż
łatwiej szanować tych, którzy myślą tak, jak my, a sponiewierać w myślach tych,
którzy sądzą co innego. Jakże łatwo dobrze mówić o tych, co wierzą tak samo jak
my, a tych, którzy ośmielają się wierzyć inaczej, wprost tępić. O ileż łatwiej
pójść do spowiedzi, poopowiadać trochę nie wprost księdzu o tym i tamtym i czuć
się rozgrzeszonym, niż żałować wyrządzonych krzywd naprawdę i pójść do niego,
tego, komu krzywdę wyrządziliśmy, pójść z otwartymi ramionami i poprosić
szczerze o przebaczenie.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
A wracając do abdykacji Benedykta XVI – czy ktoś może mi
powiedzieć, o co chodzi w tym porównywaniu go do Jana Pawła II? Porównywanie i
próba wywyższania jednego nad drugim, nie mówię teraz o papieżach, mówię
ogólnie, to jedna z podstawowych metod działania zła. A do papieży znów
wracając – to nie ma sensu! Mówią, że Jan Paweł II mimo bardzo ciężkiej choroby
pełnił funkcję do końca, więc był wielki, a benedykt XVI lekko tylko chory, choć
stary, fakt, niemal zwiał z podkulonym ogonem z papieskiego tronu. Co za
bzdurne porównania. Ludzie, tu nie chodzi o zdrowie. Tu chodzi o psychikę. Nie
każdy może robić wszystko. Josef Ratzinger nie potrafił sobie nie tyle ze zdrowiem
poradzić, a z gigantycznym rozdźwiękiem pomiędzy tym, kim jest w środku, jaką
ma psychikę właśnie, a tym, czego wymaga od niego posługa na spiżowym tronie.
Tak sądzę. I szanujmy go i dobrze mu życzmy. Po prostu.</div>
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-75693259993122517532013-02-07T23:26:00.000+01:002013-02-15T13:24:20.344+01:00Kiedy facet bije kobietę<br />
<div class="MsoNoSpacing">
Dziś w Trójce było o tym, że faceci leją i gwałcą
kobiety. Często swoje kobiety. Bo myślą, że jak się mówi, że są ich, to że są
ich tak samo, jak kozy w nosach. Wnioskują tedy, że mogą, kiedy chcą, robić z nimi,
co chcą. Przepraszam, nie wnioskują, ta czynność ich przerasta, oni tak mają
nakładzione do łbów.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
W audycji było powiedziane, że mężczyźni w Polsce nie uczestniczą
niemal wcale w inicjatywach związanych z piętnowaniem przemocy i agresji wobec
kobiet. Podobno powodem jest to, że boją się reakcji kumpli, że męska część ich
towarzystwa potraktowałaby to, jak zdradę płci. Myślę sobie - <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jak można zdradzać płeć tolerując przypadki
debilizmu wśród tejże płci? To jest jakiś totalny absurd! </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
JA, jako MEŻCZYZNA, mówię tu teraz całkiem otwarcie –
AGRESJA MĘŻCZYZN WOBEC KOBIET JEST KRETYŃSTWEM I WYNIKA WYŁĄCNIE Z PSYCHICZNEJ
SŁABOŚCI LUB NIEPEŁNOSPRAWNOŚCI PRZEJAWIAJĄCYCH JĄ MĘŻCZYZN. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Tak, kolego. Lejesz żonę? A może znęcasz się nad nią
psychicznie? Masz z tego frajdę? Jesteś debilem. Przykro mi to mówić, ale tak
jest. Przykro mi nie ze względu na ciebie, ale za względu na nią. A wiesz,
dlaczego? Bo ona być może ciągle cię kocha. Tak, tez głupia, bo już dawno
powinna cię zostawić, a na odchodne powinna walnąć cię w pysk. Ale nie zrobi
tego, bo tak ją nauczono. Mówiono jej – znajdź sobie za wszelką cenę jakiegoś faceta, a jak
już znajdziesz, to się go trzymaj. I jak powiedziano w audycji – nie bije i nie
pije? O, to masz szczęście. Bije i pije? No, to gorzej, ale i tak ciesz się, że
go masz. Tak ciągle jeszcze radzą córkom ich własne matki. NIE!!! Bije i pije?
Jest chory! Potrzebuje być może pomocy, ale Ty kobieto nie jesteś niewolnicą, możesz
czuć się w obowiązku pomóc, ale nie masz obowiązku poddawać się domowym
egzekucjom!</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Facet, który posuwa się do przemocy wobec „własnej”
kobiety, nie powinien „mieć” kobiety. Taka prawda. Myślę sobie, że to nawet przejaw jakiejś usterki psychicznej. I
byłoby dobrze, gdyby przemoc wobec kobiet (i dzieci też, oczywiście) nie była
karana, a była bezwzględnym wskazaniem do leczenia psychiatrycznego. Tu nawet
nie chodzi o to, żeby to była jakaś większa kara, ale żeby to<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>była większa przestroga i, mimo wszystko, jakiś
przyczynek do zastanowienia. Bo wielu „prawdziwych facetów” nie boi się wcale
więzienia, mówiąc szczerze, większość jest pewna, że ich super męskość pozwoli
im na to, by uroków celi więziennej nigdy nie doświadczyli (no bo co to
takiego, grzmotnąć raz żonę po plerach, albo „pokochać” się z nią, gdy akurat
ma zapalenie płuc i ledwo żyje). Nie, widmo bycia przestępcą, to żaden dla nich
argument, ale refleksja nad tym, że oto świat sądzi, iż są zwykłymi psycholomi
których jednak czeka leczenie, no, to mogłoby część z nich zatrzymać. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Jak już powiedziałem, jeśli facet choćby czasami
znęca się nad kobietą, to nigdy nie powinien z żadną być. Bo to się bierze z
tak głęboko zakodowanych idei (a raczej społecznych schematów), że tu nic nie
pomoże. I żal to stwierdzić, ale to w głównej mierze skutek fatalnego
wychowywania, złych wzorców, głupiej tradycji i… tak, moim zdaniem tak – złych
wpływów wypaczającego w skrajny sposób nauki Chrystusa katolicyzmu. W każdym razie
tego katolicyzmu z wiejskich parafii. Ale nie tylko.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Facet leje babę, bo baba jest głupia, a on mądry. Zawsze
mu tak powtarzali. Jak był malutki, to tak mu mówili – nie daj się nikomu! Kumplom,
jak Cię leją, to się nie daj i wal ich po łbach jeszcze mocniej! JESTEŚ FACET!
NIE BĄDŹ BABĄ! No, więc faceci, to ci, co leją, a baby, to ci (albo te), którzy
dają się lać. Czyli jak ja jestem facet, no to ja jestem ten, co leje, a nie ten,
co daje się lać. Proste? Proste. A kto jest mądry? Facet. Jak by baba mogła być
mądra, to by mogła mówić kazania. A nie może. Sam Bóg, wygląda na to,
zdecydował, że baba jest głupia. No to ja, chłop, w imię Boga, muszę ją czasem
walnąć, jak mnie już ta jej głupota do szału doprowadza. I tak niech się
cieszy, że oficjalnie mam tylko ją jedną „w namiocie”, a nie, jak jakiś Salomon
czy inny Abraham, kilka, hehe.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Kobiety – te nie są bez winy. Ich winą jest bierność
wobec sytuacji i wobec przekonania o tradycji. Wiele z nich myśli, że tak, jak
one mają, tak ma większość. Inne naprawdę są „zadowolone”, że w ogóle jakiegoś chłopa
w domu mają, bo im się zdaje, że na innego nie zasługują albo że same
kompletnie nie dałyby sobie rady. Oczywiście jedno i drugie, to zawsze bzdura,
zawsze, gdy za te „zyski” płacą siniakami, płaczem dzieci i niechcianymi aktami
seksualnymi. Jeszcze inne myślą sobie – zlał mnie z zazdrości. No tak, tylko mu
się wydawało, przecież tamten facet tylko na mnie patrzył, to nawet nie moja
wina, ale skoro mój ślubny zazdrosny, to znaczy kocha chyba, fajnie, co tam siniaki. Nie, dziewczyno,
nie ma takiej miłości prawdziwej, w której byłoby miejsce na taką zazdrość i na
takie siniaki. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Właśnie, zazdrość. Tak naprawdę, to miłość prawdziwa,
także kobiety i mężczyzny, jest od niej wolna. Bo miłość idealna, to jedynie bezwzględne
pragnienie szczęścia kochanej osoby. BEZWGLĘDNE. Wiec jeśli kochanej osobie
lepiej, szczęśliwiej jest z kim innym, to ja, choć wolałbym ją tulić w
ramionach, cieszę się w sercu, że jest szczęśliwsza, niż ze mną. Trudne do
zrozumienia? Trudne do zaakceptowania? Może, ale miłość w ogóle jest trudna. To
dlatego właśnie (a nie z powodu wymyślonej listy grzechów) Chrystus mówił
kiedyś o uchu igielnym. Bardzo niepowszechne jest kochanie naprawdę. Co by nie
mówić, większość nas w obiektach swoich uniesień, a nawet w dobrych uczynkach, kocha po prostu samych siebie.
Niepowszechne jest kochanie naprawdę, ale jednak wiem i obserwuję, że się zdarza. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Facet, jeśli jesteś zazdrosny o kobietę, to zastanów się
nad sobą. I zastanów się nad tym, czy naprawdę pragniesz tej kobiety szczęścia,
czy może tylko własnego. OK, zdradziła cię (zakładam, że na pewno), oszukała. Jesteś
wściekły - zrozumiałe. A popatrzyłeś sobie na ręce? Dobra, i tak nie
zrozumiesz. Po prostu - albo w ciszy pozwól jej pożałować swojego błędu i daj
jej do siebie wrócić (jednocześnie pytając ją, co w TOBIE nie jest takie, jak
by chciała), albo, jeśli nie potrafisz, powiedz jej, że to cię przerasta i że
nie chcesz jej krzywdzić i dlatego powinniście od siebie odejść. No chyba, że
ona wracać nie chce. Wtedy tym bardziej daj jej odejść, bo to nie jest żarówka
w twojej lampce nocnej, którą możesz „pstryk” zmusić do tego, by tylko tobie
świeciła. A może ty jesteś zazdrosny o to, że na jakiejś imprezie jakiś inny
gość poprosił ją do tańca, a potem, choć siedział dwa stoliki dalej, bezczelnie
się na nią gapił? I może za to potem, w domu, dostała parę razów? Mój Boże,
stary, ręce opadają. Idź się leczyć, zanim stanie się coś bardzo złego, mówię
serio. Konkludując - <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">zazdrość</b>,
pamiętaj o tym człowieku (mężczyzno, ale i kobieto), to znak, że k<b style="mso-bidi-font-weight: normal;">ochasz siebie</b>, a nie tego, z kim
jesteś.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Piętnujmy przemoc i agresję w rodzinach. Tę płynącą od
mężczyzn i wycelowana w kobiety, ale także każdą inną. To są cechy, które w nas
zostały po naszych ewolucyjnych przodkach. Zacierają się powolutku, ale bywają
jeszcze bardzo silne. Na szczęście potrafimy myśleć i działać tak, jak nam
racjonalne myślenie każe. Nie dajmy się unosić emocjom. Poza jedną jedyną
emocją – miłością. Prawdziwą miłością. Pragnieniem SZCZĘŚCIA drugiego
człowieka.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-47814016475221934782013-01-29T22:39:00.001+01:002013-02-21T23:26:37.288+01:00Mała poprawka i świat byłby o niebo lepszyCzasem zastanawiam się, czy musimy umierać. Niektórzy mówią, że tak, że to wynik jakiegoś pierworodnego grzechu, który ponoć każdy z nas ma na sumieniu, jednak żaden z nas nie pamięta, aby go uczynił. Inni zaś twierdzą, że wcale nie i że przyjdą czasy, kiedy śmierć będzie ledwie pamiętanym archaizmem. Nie wiem, czy kiedyś pokonamy śmierć i nawet nie wiem, czy byłoby to dla nas dobre. Bo kiedy myślę o tym, jak wyglądałby świat bez śmierci człowieka, to różne i niekiedy dziwne wnioski mnie nachodzą. Ale o tym innym razem.<br />
<br />
Tym razem o jednej drobnej rzeczy, o takiej prostej zasadzie, którą gdyby Najwyższy, o ile jest i może, mógłby dla nas wprowadzić, to świat byłby po stokroć piękniejszy.<br />
<br />
<b>Skoro już musimy umierać, to nie powinno być tak, nigdy tak nie powinno się dziać, że dziecko umiera prędzej, niż jego rodzic. A rodzic powinien umierać nie prędzej, niż zobaczy, na kogo wyrosły dzieci jego dzieci.</b><br />
<br />
Gdyby Bóg mógł nam to dać. Obawiam się jednak, że nie może. Bo gdyby tylko mógł, to by dał. Może za mało albo źle Go prosimy? A może to sprawka Złego, który akurat tego odpuścić nie zamierza.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-5166071591400599932013-01-28T16:07:00.000+01:002013-02-01T00:02:57.490+01:00Nie kocham PiS zbyt mocno<br />
<div class="MsoNormal">
Dlaczego nie przepadam za PiS? Wcale nie dlatego, że
uwielbiam PO. <br />
<br />
Zacznijmy od tego, że do obecnego rządu mam żal. Kiedy głosowałem
na PO w ostatnich wyborach, miałem nadzieję, że w drugiej kadencji odrzucą asekuranctwo
i że ostro zabiorą się za reformowanie kraju. To, że reformy są nam potrzebne,
jest oczywiste. Reformy gospodarcze przede wszystkim, choć nie tylko. Polska
nie będzie wiecznie rozwijała się dzięki strumieniowi Euro, płynącemu z
Brukseli. Ten strumień kiedyś zacznie wysychać, to pewne. Właściwie już zaczął.
A my powinniśmy być na to gotowi, powinniśmy rozwinąć własny potencjał.
Tymczasem rząd przeprowadził (z trudem i źle, gdy idzie o formę przekonywania
społeczeństwa o słuszności sprawy) reformę emerytalną i tak się wystraszył
spadku poparcia, jaki wówczas nastąpił, że o kolejnych zmianach mających
przynieść korzyści w odleglejszej, niż ta kadencja, przyszłości, już w ogóle
nie myśli. Szkoda. Szkoda przyszłych pokoleń.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A PiS? A PiS ma jeden cel. Przejąć władzę. To oczywiście
całkiem słuszny cel, jeśli wziąć pod uwagę, że Prawo i Sprawiedliwość, to
partia polityczna. Natomiast metody, jakich się chwyta, zaczynają być, delikatnie
mówiąc, nieetyczne. Bo gdy okazuje się, że argumenty merytoryczne i rozmowa o
przyszłości gospodarczej kraju (mimo, że kryzys w pełni i powinno być tu PiSowi
łatwo) nie dają skutku w postaci zmiany na pozycji lidera w sondażach, wtedy ludzie
tej partii (nawet nie jej najważniejsi członkowie, ale jej tuba polityczna w
postaci niektórych dzienników, tygodników i toruńskiego nadawcy) zaczynają
dwoić się i troić, by pokazać, że PO jest złe, bo… jest złe i już. No bo co to
za metoda, że się stara oczernić człowieka, grzebiąc w historii jego przodków?
Metoda obrzydliwa, fakt, ale u nas może być bardzo skuteczna. W Polsce bardzo silne jest wciąż
przekonanie o słuszności tezy zawartej w przysłowiu o jabłku i jabłoni. Ciągle
wielu ludzi, a już szczególnie, jak się wydaje, tych, w których PiS sobie
upodobał, uważa, że dobry człowiek obowiązkowo musi pochodzić z dobrej rodziny.
I już nieważne, że we wszystkich ugrupowaniach znalazłoby się działaczy,
których staruszkowie niekoniecznie byli uosobieniem cnót wszelkich. Ważne jest
to, że ten argument „chwyta” świetnie w przypadku akurat takich, a nie innych
wyborców. Więc heja z obrzydzaniem ludziom tego, czy innego ministra, poprzez
przytaczanie niecnych zachowań jego dziadków. To jednak po prostu obrzydliwe. Tak samo,
jak próba wywołania w narodzie strachu poprzez zasugerowanie, że Donald Tusk
szykuje się do wykorzystania wojska dla utrzymania się przy władzy (Uwarzam
Rze). To tanie i obliczone na to, że czytelnik nie potrafi zbyt dobrze
posługiwać się logiką, że jest na tyle mało rozumny, że da sobie to po prostu
wmówić. I to bardzo szkodliwe dla Polski, bo, jak w każdym narodzie, tak i w
naszym, jest sporo jednostek, którym wmówić można prawie wszystko.</div>
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-30543965366945184392013-01-26T00:10:00.000+01:002013-01-26T00:10:50.919+01:00portal.plTen aktor zrobił to tam bez względu na konsekwencje.<br />
Ta seksowna aktorka pokazała dorosłego syna.<br />
Ten polityk jeździ tym autem od dwóch lat.<br />
Dzięki tej diecie bez wstydu pokażesz się nawet na takiej plaży.<br />
Ta choroba potrafi być dla nich bardzo niebezpieczna.<br />
Natalia Siwiec...<br />
<br />
Odwiedzam czasem nasze "najlepsze" portale. I za każdym razem mówię sobie, że to już ostatni raz. że nie dam się więcej traktować tak, jak bym był przygłupem. Bo JEST ŻENUJĄCE to, za kogo nas mają szanowne redakcje.<br />
<br />
Wiem, nie mam szans w tej walce. Nawet, jak popełnię w akcie protestu rytualne sepuku, to oni napiszą tylko - Ten dorosły mężczyzna zrobił to z tak błahego powodu zostawiając taką wspaniałą rodzinę.<br />
<br />
Nie popełnię sepuku. Z tego, ani żadnego innego powodu. Mam wspaniałą rodzinę :)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-24611527543672526962013-01-23T22:20:00.000+01:002013-01-23T22:22:32.678+01:00Wysłałem sobie kartkę<br />
<div class="MsoNoSpacing">
Kolejny raz, jak co roku w grudniu, znalazłem w skrzynce
pocztowej kartkę z życzeniami, którą to kartkę wysłałem sobie sam. No tak. Sam
opłaciłem jej zakup, sam zapłaciłem za jej wysyłkę. Tylko, nie wiedzieć czemu,
to nie ja jestem podpisany pod życzeniami. Na kartce odnalazłem podpis innego
faceta. Nawet go znam. To znaczy, skojarzyłem jego nazwisko. I wiem, jak
wygląda. Każdy tu u nas wie, bo plakaty z jego podobizną porozwieszane były
jakiś czas temu po wszystkich słupach, a potem, przez miesiąc, wiatr je nosił
po mieście razem z opadłymi w listopadzie liśćmi.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Spokojnych, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku
życzy burmistrz mojego miasta, a pod spodem jeszcze imię i nazwisko, tak dla
pewności, żebym nie pomylił z kim innym.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Niewiele rzeczy wkurza mnie w naszej demokracji tak, jak
arogancja i chora duma demokratycznie wybranej władzy. To jest zdumiewające,
jak sama świadomość tego, że pewna większość (jakiejś mniejszości, na ogół) zagłosowała
„za” lub jak posiadanie pieczątki z funkcją wpływa na to, w jaki sposób ludzie
się zachowują. Ten burmistrz czy starosta (co tu dużo gadać, także minister czy
w ogóle szef czegokolwiek państwowego), jak tylko dostaje tę pieczątkę, zaczyna
uważać, że jest władcą, jak kiedyś król. Natychmiast uznaje, że jest kimś
wielkim. Kimś ważnym. Kimś nawet nieomylnym. I kimś godnym pokłonów i
wszelkiego szacunku. Od razu! Zanim cokolwiek zrobi! A potem.. a potem niezależnie
od tego, co zrobił.</div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
To po co te kartki? I skąd, mimo przekonania o
nieomylności i mimo pełni władzy ten leciutki niepokój? No tak, jestem przecież
bogiem prawie, jestem burmistrzem przecież, ale niestety, jakiś idiota wymyślił
demokrację i za jakiś czas znów będę musiał tak zakombinować, żeby mnie
wybrali. Trudno, tak już jest. Na szczęście mamy tu w budżecie gminy trochę
pieniędzy i mamy radnych, którzy o mojej nieomylności bardziej jeszcze
przekonani są, niż ja sam (w końcu burmistrz, ważny i na pewno mądry gość), to
się podrukuje fajne gazetki o sukcesach, zrobi się lokalny program TV, a w
grudniu znów wyśle się kartki świąteczne i odpali się milion światełek na
najwyższej w gminie, postawionej przed samym ratuszem, choince. Jasne, że
zagłosują. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
To wszystko nie tak powinno być. Człowiek wybrany przez
społeczeństwo do sprawowania władzy powinien rozumieć, że jego praca, to służba
na rzecz tego społeczeństwa, że obywatele, to jego pracodawcy, a nie poddani. Człowiek
ów powinien też wiedzieć, że pieniądze, jakimi dysponuje, to nie pieniądze jego
firmy, a pieniądze ludzi, w imieniu których rządzi. To oni powierzyli mu je,
żeby z ich pomocą zmieniał ich świat na lepsze. Tych ludzi świat przede
wszystkim, a swój prywatny na samym końcu. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Nie na odwrót. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<div class="MsoNoSpacing">
Nie tak powinno być, ale tak jest. Wykorzystywanie
pieniędzy publicznych do promowania własnej osoby czy ugrupowania jest u nas
normą i chyba nic tego nie zmieni. Dlaczego? Bo to irytuje tylko nielicznych.
Większość cieszy się i czuje się zaszczycona, że burmistrz o nich pamiętał. </div>
<div class="MsoNoSpacing">
<br /></div>
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Nie cierpię świątecznych kartek, które wysyłam sobie sam.
A Ty?</span>
Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-19419834264108806302013-01-21T17:52:00.000+01:002013-02-21T23:28:38.741+01:00Komu grzechy odpuścicie<br />
<div class="MsoNormal">
Spowiedź tak zwana uszna – ileż napisano o tym słów, ileż
traktatów całych. Praktykowana w kościele katolickim i prawosławnym, jako
warunek odpuszczenia grzechów i jako jeden z sakramentów. Powstała w XIII
wieku, ponad tysiąc lat od czasu, gdy Chrystus wypowiedział słowa cytowane przez
Ewangelię – „Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, komu zatrzymacie, są
im zatrzymane”. Nie ulega wątpliwości, że duchowieństwu bardzo na rękę było
ustanowienie takiej formy spowiedzi, jako warunku odpuszczenia grzechów i, w
efekcie, warunku zbawienia. Zwłaszcza, że niemal cała Europa była już
chrześcijańska, pupruraci mieli więc dzięki niej łatwy i prosty wgląd w
codzienność zwykłego ludu, jak i, co niebagatelne, w czyny i bezeceństwa
królów, królowych i całych dworów. Znaczenia takiego narzędzia dla
duchowieństwa, które, umówmy się, nie w stu procentach składało się z ludzi chcących
tylko doprowadzić lud do bram nieba, przecenić się nie da. A wszystko to w imię
przytoczonych prędzej słów Jezusa. Tylko czy aby na pewno Chrystus, wypowiadając
je dwadzieścia wieków temu, chciał powiedzieć nam, że oto teraz, jak
zgrzeszymy, to nie ma innego wyjścia, jak usiąść lub uklęknąć obok księdza i
powiedzieć mu, co też zbroiliśmy? I czy na pewno chodziło o to, by temuż
księdzu (kolejna umowa – nie zawsze przecież mistrzowi intelektu) dać prawo
rozstrzygania o tym, czy nasze winy są dla Boga możliwe do odpuszczenia, czy
też Bóg, mimo swej miłości do ludzi, tych win odpuścić nam nie da rady? Wątpię. Szczerze, to nawet nie widzę przesłanek, które kazałyby nam sądzić, iż Chrystus chciał powołania jakichś księży, On raczej powołał kościół równych sobie ludzi, prawdziwą wspólnotę. No
i jeszcze - co z szarakami, którzy, biedni, tworzyli chrześcijaństwo zanim uznano, że
tylko spowiedź na ucho księdza ma moc darowania grzechów?</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Człowiek często, jak tylko zacznie coś znaczyć, zaraz
wyobraża sobie, że jest nieomylny niemal, a pycha rozdyma jego ego do rozmiarów
absolutnie monstrualnych. Stara Wiara obfitowała w prawa. Tysiące praw, reguł,
zasad, nakazów i zakazów oraz ustalonych na setki okoliczności sposobów
postępowania. Czasem tak absurdalnych, że w imię miłości do Boga robiono,
kierując się księgami, rzeczy przedziwne, na których Bogu zwyczajnie zależeć
nie mogło. I potem przyszedł Chrystus. Przyszedł po to między innymi, by powiedzieć
nam, ze tamte prawa są nieważne, że one odwracają naszą uwagę od tego, co najistotniejsze, że ważne tak naprawdę są tylko dwie rzeczy –
miłość do Boga i miłość do innych ludzi. Miłowanie się wzajem. Dobro. To
dlatego Ewangelie, to całkiem chude książki, a nie opasłe tomiska. Bo prawda o
zbawieniu jest prosta – miłuj swojego Boga i bliźnich, to wszystko. Ale miłuj naprawdę!
Nie uważaj się za lepszego od kogokolwiek. Nie życz źle, nawet, jeśli bliźni myśli zupełnie
inaczej, nie ubliżaj tylko dlatego, że ośmielił się powiedzieć rzecz, która się
Tobie nie mieści w głowie, nie zabijaj tylko dlatego, że bliźni inaczej nazywa
tego samego boga, czyli miłość właśnie, albo dlatego, że urodziła się gdzie indziej, niż ty i inną mówi mową.. W ogóle nie zabijaj. Tylko to o naszej wierze i warunkach
zbawienia powiedział nam Jezus. A my, ludzie, za długo z tak prostym
przesłaniem nie wytrzymaliśmy. Już w chwilę po jego odejściu znaleźli się tacy,
co to zaczęli uznawać się za na tyle mądrych, by być uprawnionymi do
INTERPRETOWANIA SŁÓW CHRYSTUSA. Skąd takie przekonanie, skąd TAKA PYCHA u nich? Gdyby
Chrystus chciał nam dać Prawo Kanoniczne, po prostu by nam je przyniósł gotowe
z sobą. Zapewne zdawał sobie sprawę z naszej ułomności i w życiu nie pozwoliłby
na to, byśmy sobie sami ustalali skomplikowane prawa boże w oparciu o jego
proste słowa, wiedziałby po prostu, jakim to grozi bałaganem. Ale nam Prawa Kanonicznego
nie dał, tylko proste przykazanie miłości. Chciał odmienić nas, ludzi, byśmy
zrozumieli, że najważniejsze jest dobro. A my, jak to my, zamiast próbować
wszczepiać tę prostą prawdę w nasze serca, zabraliśmy się za Jego ewangeliczne przesłanie po to,
by każde zdanie porozkładać na części i by z każdego Jego słowa wyprowadzić
przynajmniej pięćdziesiąt zasad i reguł dobrej wiary. Mój Boże, kto nam dał do
tego prawo?</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Komu grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, a komu
zatrzymacie, są im zatrzymane. Przeczytaj to zdanie jeszcze raz. Chrystus
prawdopodobnie wypowiedział je do KAŻDEGO z nas (a nie tylko do księży), bo zawsze mówił do wszystkich, którzy tylko zechcą iść za nim. Komu we
własnym sercu wybaczysz winę, krzywdę, jaką Tobie uczynił, temu ta wina w
niebie nie będzie policzona. A komu ją zatrzymasz, ten będzie o niej myślał,
będzie nosił ją w sumieniu i ten z tą wina stanie przed Bogiem. KAŻDY z nas
ma dar odpuszczania grzechów. Poprzez proste, ale szczere przebaczenie. W imię
miłości, a więc w imię samego Boga. Bo jedynym sakramentem jest miłość. Miłość
człowieka do człowieka, człowieka do Boga i Boga do człowieka. I nie trzeba
nikomu niczego szeptać do ucha. Choć jeśli to komu pomaga kochać, to może to
robić, przecież to nie grzech.</div>
<br />Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-83778571828517433852013-01-19T22:57:00.003+01:002013-02-21T23:29:40.183+01:00Miłość zabieramy z sobą<br />
<div class="MsoNormal">
„Miłość zabieramy z sobą”. To ostatnie zdanie, jakie
wypowiada Sam do Molly. Potem mówi tylko „Na razie” i odchodzi. Idzie tam, skąd
nikt jeszcze nie wrócił („bo i po co?”). Miłość zabieramy z sobą, to pewne. I
nienawiść, jeśli ją mamy w sobie, też. I niepokój, i nieprzebaczenie i myśl,
która w bezczasie zmienia się w udrękę, że nie przebaczył ktoś. Być może na tym
polega niebo i piekło. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>Że zabieramy z
sobą nasze uczucia, lęki, emocje i w nich trwamy. Zawieszamy się w emocjach,
jakie mamy w sercu w ostatniej sekundzie i ta sekunda staje się naszą
wiecznością. I jeśli w tej sekundzie ostatniej miłujesz szczerze ludzi, świat i
siebie, jeśli wszystkim już dawno <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wybaczyłeś i wszyscy Tobie, to będziesz trwał
w miłości, której radość ogarnie Cię do stopnia, jakiego nigdy tu, na Ziemi,
nie doznałeś. Ale jeśli jest wtedy w Twym sercu nienawiść, jeśli masz na koncie
winy, o których przebaczenie nie chciałeś prosić, bądź jeśli sam wybaczyć nie
umiałeś, wtedy o radość w świecie, w którym nie rządzą już czas, przestrzeń i
materia, a jedynie myśl i być może energia, wtedy tam będzie Tobie o radość bardzo
trudno. I być może nic już nie da się zmienić. Może być już za późno. Może nie
być już Czasu.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
„Miłość zabieramy z sobą”. I wszystko inne, co myślimy i
czujemy. W tej jednej, ostatniej sekundzie. To my sami jesteśmy dla siebie
niebem lub piekłem, bo ta ostatnia sekunda jest nieśmiertelna. Bo jest ponad czasem,
jak dobro i zło.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
„Miłość zabieramy z sobą”. Tak, Patryku, ty już wiesz, czy
kiedy wypowiadałeś te słowa wcielając się w ducha Sama, miałeś rację czy nie.
Dobrze, że powstał ten film. Bo my teraz, kiedy go oglądamy, nawet dwudziesty
piąty raz, i nawet wiedząc, że to historia zmyślona, że to bajka, to i tak
jakoś tak w środku stajemy się lepsi, i świat jakiś lepszy się staje, a wiara w
to, że to wszystko ma głęboki sens choć na chwilę staje się myślą najważniejszą.<br />
<br /></div>
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">O tak, tego jestem pewien – miłość zabieramy z sobą</span>.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-89659551151323319812013-01-18T22:06:00.002+01:002013-01-19T01:52:31.224+01:00To, w co wierzysz, bywa najważnijszeUrodziłem się w Polsce, w katolickiej, i, jak zdecydowana większość wtedy, praktykującej rodzinie. Moi rodzice pozostają bardzo katoliccy do dziś, choć, jako że zawsze potrafili samodzielnie myśleć, wiele aspektów naszej katolickiej wiary, a zwłaszcza tego, w co oprawił tę wiarę tysiąc z okładem lat historii klerykalizmu (mowa zwłaszcza o opasłych tomach prawa kanonicznego, ale nie tylko) powoduje ich wewnętrzny sprzeciw. Potrafią jednak nad nim zapanować, dla własnego dobra. Ich podświadomość, wespół ze świadomością, podpowiadają im, że warto porozmyślać, poczytać, spojrzeć inaczej, ale nie warto wywracać wszystkiego do góry nogami, bo to im nic nie da, to przeniesie ich na środek gigantycznej ciemnej puszczy w takim miejscu ich podróży, że spokojne dotarcie do celu okaże się niemożliwe.<br />
<br />
Bardzo cenię moich rodziców. Za to, że są tacy, jacy są, za to, że dzięki ich poglądom i dojrzałości emocjonalnej, zaszczepili we mnie coś najpiękniejszego na świecie - człowieczeństwo rozumiane jako umiłowanie dobra i miłości. A właściwie samej miłości, bo dobro, to prawdziwe, to właśnie miłość, więc odrębne wymienianie tu dobra jest zbędne. Umiłowanie i poszanowanie KAŻDEGO człowieka. Uszanowanie jego godności i uznanie, że w każdym z nas, nawet w tym, który mnie nie cierpi, ale nawet we mnie, gdy z jakiegoś głupiego powodu zły jestem na cały świat i rzucam wokół gromami, w każdym z nas dosłownie jest co nieco dobra, co nieco miłości, co nieco... Boga.Ja Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7352098805828940725.post-61474276918337747222013-01-15T23:19:00.001+01:002013-01-15T23:26:13.877+01:00na początekA teraz tak bardziej prywatnie, czyli myśli moje porozrzucane, czasem przypadkowe, czasem na chwilkę tylko, niczym błysk przepalającej się żarówki, pojawiające się gdzieś na kresach świadomości. O wszystkim tu będzie i o niczym, ale mam nadzieję, że interesująco, poprawnie, gdy idzie o nasz język, i sympatycznie.<br />
<br />
Cóż, na pewno nie uniknę tu kontrowersji, ale gdy takie się pojawią, gdy moje wpisy nie będą wpisywać się w Twoją, czytelniku, wizję świata, natychmiast pisz o tym, komentuj, zadawaj pytania. To tylko ubogaci ten elektroniczny pamiętnik i sprawi, że mimo, iż wirtualny, stanie się żywym.<br />
<br />
Tyle tytułem wstępu. Jak tylko coś fajnego zaświta mi w głowie i o ile znajdę chwilkę czasu w zalatanym życiu, wówczas natychmiast myśli me pojawią się tutaj. Nie obiecuję systematyczności. Ale obiecuję szczerość. I być może intelektualną frajdę. Postaram się z obietnicy wywiązać :)<br />
<br />
Pozdrawiam<br />
<br />
Ja, KlaudiuszJa Klaudiuszhttp://www.blogger.com/profile/00083529293477509620noreply@blogger.com0